niedziela, 30 listopada 2014

2


Puchowy szlafrok idealnie zdobi moje ciało, dźwięk stukanego deszczu o parapet sprawia że czuję się jeszcze bardziej samotna. I już nie wiem czego płaczę. Czy to przez to, że znów wpuściłam Cię do swojego życia, czy dlatego że wiem iż nie możesz być mój. Twarda Adela kruszy się jak skorupka jajka.
Wybucham przeraźliwym kwileniem i nie kontroluje wszystkiego co się wokół mnie dzieje.
Tracę poczucie czasu.
Czy to poniedziałek czy sobota ? A kogo to obchodzi.
Kolejny raz słyszę jak ktoś dobija się do moich drzwi i wiem że to On.
On albo Honorata. Moja wspólniczka.

Kładę się do przeraźliwie zimnego łóżka, okrywam się kołdrą i nie wiem czy kiedyś zrozumiem życie.
Jego sens.
Bo po co coś zyskujemy, by potem do stracić ? Po co się zakochujemy, by potem być porzuconym ?
Po co zgadzamy się na chore układy, które wiemy jak się skończą ?
Po co to zrobiłam ?
Tego dnia, który miał wyglądać jak każdy inny. Ale inny nie był, bo wtedy pierwszy raz zanurzył się we mnie, a ja oddałam mu się cała. I tak już zostało. Mimo upływu trzech lat, mimo dwóch związków w których żyłam. mimo iż jest żonaty ja wciąż jestem cała Jego. I wiem że tak będzie już zawsze.
Bo nie da się nie kochać. Mimo wszystko.

Kiedy ? Kiedy zasypiam ? Kiedy wchodzi ? Kiedy Jego ręce opatulają moje wątłe ciało ? Kiedy ?
- Delka, co jest ?
- Spieprzaj ! - mrożę go wzrokiem, wzrokiem wypełnionym bezbarwną cieczą. Ale prawda jest taka że pierwszy raz od roku czuję się totalnie bezpieczna. W Jego ramionach.
Całuje mnie. Rozbiera. Wchodzi we mnie. Oplata nogi wokół moich nóg. Dyszy. Jęczy. Rozpala. Dochodzi we mnie, a ja rozpadam się na milion malutkich kawałeczków. Rozkruszam się. I znów wybucham płaczem, ale tym razem nie daje się odtrącić. Zostaje ze mną. Uspokaja mnie, całując z największą delikatnością jaką posiada w czoło. Jest przy mnie. I chyba dziwi mnie to mniej niż Jego.
- Olka zaszła w ciążę. - umieram. I kolejny raz wyrzucam go z mieszkania.
Mojego, do którego on już nie ma wstępu. Na zawsze.
Zbyszku, kiedy zrozumiesz że tak cholernie mnie krzywdzisz ?

-----------------------------------------------------------------------------

Proszę o komentarz :)

wtorek, 25 listopada 2014

1


Rozsiadam się wygodnie na kanapie, słuchając rudej prezenterki. A więc pada deszcz ?
Interesujące. Nieprawda. 
Wkładam czekoladowy dres, związuje włosy i wybiegam z domu.
A jednak miała racje. Głośna muzyka dudni w uszach, a wzrok przejeżdżających zostawia na mnie ślady politowania. No jakby nie widzieli kogoś biegającego w deszczu?

Uginam się, dysząc ciężko. Czarne audi mija moją osobę. Zatrzymuje się, otwiera drzwi i kiwa głową. No chyba sobie jaja robi ! Wystawiam mu środkowy palec i biegnę dalej. A on ? 
Jak zawsze swoje. Jedzie za mną, przekrzykując muzykę ze słuchawek. Jezu.
- Ostatni raz. - grożę wsiadając na skórzany fotel. Pieprzony chytry uśmieszek. 
Zatrzymuje się pod moim blokiem, wysiadam z samochodu, trzaskam drzwiami i wbiegam po schodach. Tylko. Tylko jest mały problem on biegnie za mną. 
- A ty ? Czego szukasz ? - wchodzę do mieszkania, starając się zatrzasnąć drzwi. 
Umięśniony, silny siatkarz vs drobna, chuda blondynka. Serio pytacie ? 
Wpycha się tyłkiem do mojego mieszkania, zamykając drzwi. Przewracam oczami, czując na swoim mokrym topie jego wzrok. Pies na baby. Napalony pies na baby. 
- No chyba kpisz ? - Wybucha śmiechem mrucząc do mojego ucha. 
Ej, ej Adela a ty co ? Przed chwilą stał metr od Ciebie. 
Łapie mnie w tali przyciskając do swojego umięśnionego torsu. Kurwa, kurwa. 
Czyżbym zamieniła nogi na watę ? 
Wpija się malinowymi ustami w moje wargi, wtapiając palce w ociekające wodą włosy. Popycha mnie na ścianę, zrzucając z niej obraz. Wpycham w jego uwypuklenie w spodniach dłoń, masując Jego członek. Mruczy mi w usta zsuwając z bioder mokre dresy. Po chwili zupełnie nagą kładzie na stole w jadalni. Wspomnienia ? A jakżeby inaczej, przecież razem wybieraliśmy ten stół. Jeździ językiem niczym po torze rajdowym po całym moim ciele, gryzie twarde sutki, jednocześnie doprowadzając mnie do głośnego orgazmu wpychając i wypychając palec z mojej kobiecości. Wiję się pod nim, sprawiając że na jego twarz wkrada się ten charakterystyczny uśmiech zadowolenia. Wchodzi we mnie z tak wielką delikatnością, jakiej nigdy z nim nie smakowałam. Porusza biodrami, całując moje wargi, oddychając głośno. 
Gdzie się tego nauczyłeś Zbyszku ? Tej delikatności, z jaką nigdy bym Cię nie kojarzyła. To ona, prawda ? Twoja żona.
Nie wiem, kiedy po policzkach zaczynają płynąć mi łzy, nie wiem kiedy on odrywa się ode mnie i wpada w histerie szepcząc czy dobrze się czuję, czy nie zrobił mi krzywdy. Widok płaczącej Adeli ? 
Nigdy mnie takiej nie widziałeś Zbyszku, nigdy.
Wypycham go zaledwie w samych bokserkach z mieszkania, zatrzaskuje drzwi i całkowicie naga rzucam się na kanapę. 
I płaczę. 
Tak jak po Jego odejściu. 
Do niej. 
Do żony.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Prolog



Kiedy to wszystko się zaczęło ?
Któregoś lata w Gdańsku.
Tak było od początku ?
Żartujesz. Przyjaźniliśmy się, tylko i wyłącznie.
Więc ?
Więc gówno, nie psuj mi świąt.
Ale ?
Ale kocham Go, tak kurewsko.
Przecież ma żonę..
A zamknij się.

Ałć.
- Córciu co jest ?
- Wszystko okej.
- To dlaczego przyłożyłaś sobie w głowę ? - bo ta jebana podświadomość znów jest mądrzejsza.
- Dla żartu. - wymuszam uśmiech grzebiąc w karpie.
Wesołych Świąt, kurwa. I zadławcie się ośćmi...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

To będzie takie jakieś, trochę smutno, a trochę nie :)
Jakoś tak bardzo się stęskniłam za pisaniem. Nie wiem czy ktoś jeszcze o mnie wgl. pamięta :)
Rozdziały co poniedziałek .

Kocham Was !
Melcia <3